PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=36040}

Daleko od nieba

Far from Heaven
6,9 8 045
ocen
6,9 10 1 8045
7,7 17
ocen krytyków
Daleko od nieba
powrót do forum filmu Daleko od nieba

Im więcej oglądam filmów, które były nominowane do Oscarów, nagroda ta wydaje mi się coraz mniej prestiżowa. Większość filmów, które dostały Oscara lub były nominowane do tej nagrody, to po prostu typoowo amrykańskie gnioty. I "Daleko od nieba" nie jest wyjątkiem. Nudny, bez większej akcji, tylko obsada dobra i na tym koniec.

Drew

Boże drogi, ależ ty musisz być płytkim człowiekiem, bo nic innego mi na myśl nie przychodzi, skoro krytykujesz film nawet go nie rozumiejąc. Ale rozumiem, że skoro nie strzelają karabinami i nie latają statkami kosmicznymi to nuda...

Za co nominacje?
A za scenariusz, wybitną kreację Moore, muzykę i wprost genialne, zjawiskowe zdjęcia. Nominacje powinny się zamienić w statuetki. Dlatego też zgadzam się, że Oscary nie są aż tak rpestiżowe jak wszystkim się wydaje - jednak z innych powodów co ty.

Albertino

jakie to zabawne, że gdy ktos przedstawi swoje watpliwosci na temat filmu powszechnie uznanego, (ktory notabene JEST przecietny) zaraz jest uznawany za plytkiego. i nie wiem co jest do rozumienia w tym filmie, skoro to tylko obraz społeczeństwa, a raczej wytkniecie zasciankowosci ameryki lat 50tych. piekne zdjecia i julian moore w roli glownej to najmocniejsze strony filmu. scenariusz przecietny. film nie wzbudzil we mnie zbytnich emocji, poza tym sztampowa rola dobrego, madrego i pokrzywdzonego murzyna oraz konwencja melodramatyczna troche irytujace.

ocenił(a) film na 10
Albertino

Nominacje zasłużone, od siebie dorzuciłbym może za kostiumy, ale w statuetki bym ich nie zamienił. Rok 2002 był cholernie dobry w kinie amerykańskim... I tak: zdjęcia faktycznie piękne, ale przy tym co uczynił pan Conrad Hall w "Drodze do zatracenia" wymiękają. Rola Moore świetna, ale jednak dla mnie Kidman i Zellweger lepsze. Wybitna Moore była w "Godzinach" - tu mógłbym dać Oscara (ale tu znowuż Meryl Streep i "Adaptacja"...) Scenariusz podobnie - znakomity, no ale Almodovar i jego "Porozmawiaj z nią" górą. I wreszcie muzyka - tu bym Oscara dał, niestety Bernstein to jeden z większych oscarowych przegrywaczy - na 14 nominacji przegrał 13 razy (w tym za swoje najsłynniejsze dzieło, czyli "Siedmiu wspaniałych). Pzdr.

Drew

Drew bez urazy, ale chyba nie zrozumiałeś konwencji i sensu filmu.

Marika

Mnie film kreacjami nie zachwycił. Ale ten wspaniały klimat lat 50-tych, oraz przepiękne zdjęcia sprawiły, że film jest aż nazbyt piękny. A to, że bohaterka zakochuję się w czarnoskórym ogrodniku i nie mogą być razem ze względu na normy społeczne, jakoś dziwnie schodzi w tym filmie na drugi plan...

Drew

Nie wierze komus kto dal Niebieskiemu ocene 1/10

ocenił(a) film na 9
gregir

Jakby to ująć- ten film ma zupełnie inną estetykę, niż zwykliśmy oglądać i tak naprawdę wpisuje się w całokształt twórczości reżysera, która charakteryzuje się wielopłaszczyznowością znaczeń. Te filmy należy umieć czytać po prostu, co nie jest łatwe. Co robi bowiem w tym filmie Todd Haynes? Ano cytuje na wszelakie sposoby amerykańską kulturę lat 50. Nie tylko na zasadzie oddania realiów- tak naprawdę to bardzo inteligentna zabawa ze stereotypami powielanymi w kulturze i w popkulturze, a także ze stereotypami społecznymi. Dlaczego te zdjęcia są takie piękne? Bo to idealne wyobrażenie społeczeństwa o sobie, jak z reklamy pralki w latach 50, albo jak z romantycznego kina lat 30. On używa takiej estetyki, niekeidy wręcz dosłownie wkłąda w usta postaci cytaty propagandowe z tamtych czasów, po to by tak naprawdę pokazać mechanizmy społeczne rządzące kulturą. Wystarczy spojrzeć na jego wcześniejsze kino- "Velvet Goldmine" przytacza przeszłość z pozostałych plakatów, artykułów w gazetach, literatury czytanej w owym czasie tworząc z nich pewną ułudę, imitację, czy mit, co sprawia, że życie staje się mniej realne, bardziej magiczne. W "I'm not there" rezyser cytuje kilka gatunków filmowych sprytnie przeplatając je ze sobą i z historią USA. Jeśli próbujecie te filmy oglądać jak wieczorną rozrywkę, albo odczytywać fabularnie, to powodzenia.

użytkownik usunięty
Drew

Bo to oryginalny pomysł. Bo to film, który pokazuje epokę wbrew temu, co sama chciała pokazywać (treść), w zderzeniu z tym, jak siebie pokazywała (forma). Bo to ważny temat. Bo w naszej epoce też są takie rzeczy, których się nie pokazuje. Sprawa jest wiecznie aktualna. Niestety, niektóre filmy trzeba czytać w kontekście.

Może ostatnio coś ze mną nie tak, że żaden film nie wzbudza we mnie większych emocji i przerywam w połowie wszystkie seanse... Z "Daleko od nieba" było identycznie. Lubię takie stylizacje na "klasyczne filmy Hollywood", ale tym razem jakoś mi się nie spodobało. Poirytował mnie już sam początek, nie byłam zachwycona muzyką i całokształtem w ogóle. No i Julianne Moore-wybitna rola podobno. Ale miałam problem z dostrzeżeniem w jej postaci tego całego wewnętrznego dramatu. I proszę, nie zarzucajcie mi, że musiałaby załamywać ręce i robić wielkie oczy, bym się przejęła. Lubię oszczędną grę, ale jej postać już od samego początku po prostu działała mi na nerwy. Podobnie było z Charlize Theron w "Słodkim listopadzie". Niby wspaniała postać, świetnie zagrana (tak mnie wszyscy przekonywali w każdym razie), no ale nie dla mnie. I chyba właśnie niechęć do głównej bohaterki oraz ta mocno przerysowana konwencja melodramatu sprawiły, że niestety wyłączyłam telewizor dość szybko. Nie żałuję. Oceny nie wystawiam oczywiście. Może potem było już lepiej, ale ja nie miałam ochoty się o tym przekonać.

Drew

Zgadzam się. Oscary są kiepskie. I nie są żadnym wyznacznikiem jakości filmów. Oscary są bardzo zachowawczą i poprawną politycznie nagrodą. Choćby uhonorowanie "Obywatela Milka" (mam na myśli nagrodę za scenariusz - nie wiem za co, kiepski, nudny film, bo jeśli chodzi o oscara dla Penn'a to jest uzasadniona), albo "The Hurt Locker". To pokazuje czym się kieruje akademia. Jestem zaskoczona, że "Daleko od nieba" miał jakiekolwiek nominacje. Kocham duet głównych aktorów, kostiumy faktycznie były dopracowane, no i sam pomysł ukazania zawistnego, przerażonego odmiennością i konserwatywnego społeczeństwa amerykańskiego był dobry. Ale film przez cały czas jakby nie mógł się rozpędzić... skończył się zanim się zaczął. Takie jest moje subiektywne zdanie. Aha i bardzo drażniły mnie ujęcia - większość z nich kadrowanych było z daleka, mało zbliżeń twarzy, co dla mnie - krótkowidza, było męczące:) Ale wierzę, że było to celowe nawiązanie do filmów z tamtej epoki, które tak właśnie kadrowano. Jednak film przeciętny. Dobry na niedzielne, deszczowe popołudnie, a nie na galę Oscarów.

ocenił(a) film na 9
Drew

Stary ten wpis, pewnie już nikt nie zajrzy, ale mnie się wydaje, że warto wiedzieć o czymś, co sprawia, że ten film ma więcej dobrości w sobie niż to się na pierwszy rzut oka wydaje. Ładnie to ktoś wyżej powiedział, że cytowane są lata 50., ale nie napisał już (nie wiedział? :) że głównym cytatem jest melodramat, a w szczególności Douglas Sirk. Twórczość tego reżysera to właśnie kultowe, kolorowiusieńkie melodramaty, i ogrodnik dlatego był idealny (w innym wątku ktoś na to narzekał) że takie są zasady melodramatu. Polemika z gatunkiem, wspaniała polemika z gatunkiem i za to właśnie były nagrody dla Todda.

Drew

masz całkowitą rację. Oskary to b. często nie jest miernik wartości filmu. Ten film jest średni pod każdym względem. 6/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones