Własnie byłem na przed premierowym pokazie tego filmu, utwierdził mnie w przekonaniu, że melodramaty (tego typu) nie są dla mnie
i o dziwo również nie dla mojej żony, która prawie zasnęła. Prawdę powiedziawszy obejżałem już w swoim życiu parę filmów z tego gatunku, ale nigdy tak badziewnego. Ktoś na tej stronie wymyślił opis, w którym moim zdaniem jest parę nieścisłości . Opis chyba jak zwykle jest przekolorowany, bo ani pan Whitaker, nie zostaje przyłapany w łóżku ani jego żona, nie leczy samotności w ramionach ogrodnika. FIlm według mnie opowiada raczej o rasizmie i wszelkich konsekwencjach związanych z nim, oraz o uprzedzeniach gejowskich, a przede wszystkim o wzorcowej rodzinie amerykańskiej lat 50-tych. Co jedno można o nim powiedzieć to super scenografia i kostiumy, oczywiście piękna jesień.