Pierwszy raz obejrzałam ten film w wieku ośmiu!! lat, pamiętam jak dziś, i to w dodatku za pełnym pozwoleniem matki, w jej obecności (sama chyba nie wiedziała czego się spodziewać, a że i ją nawet wciągnął, to nie przełączyła kanału). Trauma na parę ładnych lat :))) Trauma, ale i sentyment, pamiętam że miałam na punkcie tego filmu swego rodzaju obsesję, w Meryl Streep totalnie się zakochałam, ale jednocześnie się tego filmu autentycznie bałam; pomimo upływu czasu wciąż dziwnie na mnie działa i sporadycznie lubię do niego wracać. Tak czy inaczej, rodzice, nie pozwalajcie oglądać takich rzeczy dzieciom w telewizji :( Podobnie miałam z Zieloną Milą i Spirited Away, ale jednak Dom Dusz najbardziej mnie urzekał i przerażał jednocześnie.
Podczas czytania książki czuję dokładnie to samo - sentyment, fascynację i przerażenie równocześnie. Pamiętam ten film z dzieciństwa. To ta jego tajemnicza aura sprawiła, że sięgnęłam po książkę i teraz, czytając ją, przypominam sobie te sceny, które ujmowały mnie i przerażały jednocześnie - pojawienie się ducha Feruli, jej relacja z Clarą i odnalezienie głowy matki.
Z pewnością sięgnę po film raz jeszcze, już po przeczytaniu książki, mimo że oglądałam go kilkakrotnie lata temu. Magiczny i straszny obraz... i przy tym niesamowicie klimatyczna ekranizacja.
Mam bardzo podobne wspomnienia i skojarzenia. Obejrzałam film jako 7 latka, niektóre sceny pamiętam do dziś. Do tego stopnia mna wstrzasnał, że balam się długo wszelkich przejazdów kolejowych. Nie uważam, że to film wybitny - ale atmosfera tego filmu niejako nakreśliła dalsze ramy w kształtowaniu się mego gustu. Melodramat, latajace głowy a nawet pewne upodobania w wystroju wnetrz ;)