Poza tym wyrazy uznania dla małej Jodelle, cały film to własciwie jej jeden wielki monodram i w sumie nie jej wina że filmy Gilliama nalezy kontemplować przy pomocy jakis wspomagaczy bo przy zwykłej herbacie mozna umrzeć z nudów. Za jednym zamachem nie da sie obejrzeć, polecam przerwy co 15 minut,mozna sobie zrobic kawę albo puścić jakiś skoczny kawałek żeby ożywić się. Film dla zdeterminowanych fanów Jodelle
5 gwiazdek tylko dla tej małej gówniary
Nie rozumiem, dlaczego akurat ten film miałby być przeintelektualizowany, ma ładne ujęcia (klasycznie ładne, a nie "artystyczne"), elementy komiczne i ostatecznie całkiem sporo optymizmu. Przeintelektualizowanym filmem nazwałabym bardziej np. Requiem dla snu z na siłę ciężką atmosferą, na Krainę traw mi przynajmniej chce się patrzyć.
Może rzeczywiście napisałam tak głównie dlatego, że wydaje mi się, że jest trochę za wysoko w rankigu ^^" Anyway, mojej opini o Krainie Traw to nie zmienia.
A co robi ten angielski zwrot wpleciony w wypowiedź która napisana jest w rodzimym języku ? Chyba nie jest powodem amnezji związanej z niektórymi polskimi wyrażeniami ? ;)
-.-"
Angielski zwrot, niewzruszony twoim ad personam (sic!), prezentuje się dużo lepiej niż polskie "jakkolwiek". Natomiast zastanawia mnie niezmiernie co robią te spacje wplecione przed znaki zapytania? >.<"
Od kiedy to wyznacznikiem mowy pisanej jest jej strona wizualna ?
Idąc tym tokiem myślenia może zaczniemy łączyć ze sobą wyrazy różnych języków dążąc do jak najlepszej formy odbioru wzrokowego.
Proponuję kolejnym razem, użyj wyrażeń w języku rosyjskim, greckim, niemieckim i np. francuskim, popatrz jak ubarwisz swoją wypowiedź ;)
A propos spacji ....nie lubię gdy znak zapytania zlewa się zbytnio ze zdaniem ,poza tym też chciałem ubarwić swój tekst w pewnej mierze, by nie był taki banalny i dorównywał w jakimś małym stopniu Twojemu :)
bardzo mi miło ;3
to teraz napij się melisy i dopiero weź się za pisanie postów w internecie
pozdrawiam colego
Jeżeli ktoś twierdzi, że kraina traw jest przeintelektualizowana, to i requiem tak samo.
Gdyż ponieważ Requiem mi się podobał, a to nie :/
Przyznaję, że być może nie było to do końca trafione porównanie, ale na pewno nie było żadnym "nietaktem". Różne mają ludzie gusta, więc zaakceptuj, że ja mam o tych filmach odwrotną opinię i to nie jest wcale karalne :/
O co chodzi z tym pierwszym zdaniem ? Muszę przyznać ,że nie bardzo rozumiem.
Oczywiście,że akceptuję Twoje zdanie a i ukarać Cię nie zamierzam ;)
I nie krzyw się tak ,proszę...:)
Wczuwam się w twój tok rozumowania - porównanie Requiem do Krainy Traw było dużym nietaktem, bo.... No w sumie nie wiem z jakiego innego powodu, niż z takiego, że po prostu jeden film Ci się podobał, a drugi nie, co jest raczej mało obiektywną oceną.
Rozumiem...wyobraź sobie ,że ja również starałem wczuć się w Twój klimat i postrzeganie pewnych spraw ,ale niestety....nie podołałem tego udźwignąć.
Geez, człowieku, nie wiem, o co Ci chodzi - czy tak bardzo uraziłam twoje uczucia krótką wzmianką o filmie, że będziesz śledził na filmwebie moją rodzinę do 3 pokoleń i krytykował wszelkie próby kulturalnego rozejścia się?
Pozdrawiam :/
PS. Jeśli już jesteś takim purystą językowym, że przeszkadza Ci wtrącenie angielskiego słówka do wypowiedzi, to mam na pożegnanie krótką radę, może Ci się kiedyś przyda - "nie podołałem temu", "nie zdołałem tego udźwignąć".
Geez?? A to co znowu?
Nie uraziłaś,wręcz przeciwnie, dałaś powód do dyskusji jakakolwiek by ona nie była. Tak,będę od teraz Cię prześladował codziennie od wczesnego ranka do późnych godzin nocnych i na nic się zdadzą ,jak to ładnie nazwałaś ,próby kulturalnego rozstania.
Niestety,Twoja rada mi się nie przyda, gdyż obydwie formy są dopuszczalne. Tak więc nic mi nie pozostaje jak odesłanie Twej miłej osoby do prof. Bralczyka na nauki językowe.Może warto poświęcić troszkę więcej czasu na zgłębianie wiadomości z zakresu ojczystego języka w zamian za popisywanie się angielszczyzną.
Skoro jesteśmy już przy puryźmie ,to wypadałoby wspomnieć o pisowni z dużych liter form grzecznościowych.
Pozdrawiam :)
Jak odsyłasz, to odeślij porządnie i podaj linka (i to bez złośliwości piszę, po prostu jestem ciekawa).
Dobra, sprawdziłam sobie sama i wyszło na to, że rzeczywiście obie formy są poprawne - obie podane przeze mnie ^^
Польский язык слишком красивый, żeby wtrącać jakieś śmieci; to autopromocja siebie jako rurkowego gimbusiarza:-) Czym innym są "udomowione" już rzeczowniki blender, toster, SMS, czy waserwaga, a czym innym językowe operacje na poziomie zaimków. Nie piszę tego złośliwie, ale I think that Ordnung muss sein, trzeba sobie ten fakt przyswoić, nawet jeśli to musi być niestety długa droga per aspera ad astra.
PS. Bokciu got a crush on you, nie widzisz tego?;-)
No cóż...skoro piszesz bez złośliwości to nic mi nie pozostaje jak zakończyć ją również wobec Ciebie,
a jak się pewnie domyślasz to była jedna z nich...tak więc linka nie będzie bo go nie ma ;)
Jakoś obejrzałem jednym ciągiem z zapartym tchem. I zastanawiam się tylko, co w tym filmie jest przeintelektualizowane, cokolwiek to słowo znaczy.
Dokładnie. Też mnie zastanawia, jak świat 11-latki i chłopaka niepełnosprawnego intelektualnie może być przeintelektualizowany...hm...Nie wiem też, o jakich wspomagaczach pisze założyciel posta. Wystarczy być tylko nieco wrażliwym, mieć trochę wyobraźni i nie zamykać się na problemy ludzi (także tych niepełnosprawnych), wczuć się choć odrobinę w psychikę dziecka, które w dodatku straciło matkę, nikt mu nie tłumaczy, nie rozmawia z nim, czym jest życie a czym śmierć (nie potrafi jednego od drugiego odróżnić w wieku 11-lat!), widać, że miała pokręconą matkę i ojca (oboje narkomani), który w dodatku każe jej szykować sobie działkę. Prze-ra-ża-ją-ce! Mnie ten film totalnie zbił z pantałyku, zmiażdżył całkowicie, poruszył we mnie nie znane mi emocje. Tylko określanie go mianem fantasy to jakaś pomyłka, bo to czysty surrealizm. Wszystkie te fantastyczne wizje dzieją się w umyśle, wyobraźni i snach Jelizy-Rose (chodzi oczywiście o to wpadanie do dziury itp.). W dodatku ta mała chyba cierpiała na narkolepsję, co by tłumaczyło jej omamy. Ciekawa sprawa, różnie można to tłumaczyć; może książka coś wyjaśni (zaopatrzyłam się w nią zaraz po seansie, a nader rzadko zdarza się, by film sprowokował mnie do przeczytania książki). Film idealnie pokazuje, co dzieje się z normalnym, prostym człowiekiem (a oni tacy właśnie byli, Dell i ojciec Jelizy, jako młoda zakochana para), który wpada w nałóg albo skazuje się na życie w samotności, na odludziu, w dodatku po traumie jaką jest tragiczna śmierć rodziców. Dla mnie ten film jest genialny, a w swojej niezwykłości i niedorzecznościach na przekór bardzo ludzki.
Dla mnie ten film jest dobry, a kreacje m.in. tytułowej bohaterki - rewelacyjne. Sposób postrzegania świata/obrony przed złem, które dziecku wyrządzają dorośli kojarzy mi się z tym, przedstawionym w "Labiryncie Fauna". Nie tracę energii, by odnosić się do tekstów, które uznaję za nie warte poświęcania im czasu. Dlatego do "przeintelektualizowania" nie nawiązuję.