Pozostawiamy bohaterów z ich bilansem wyjściowym. Nikt nie staję bardziej szczęśliwy.
Bardziej dobry, bardziej zły. Bo w bilansie dobra i zła zwycięża jak zwykle rzeczywistość.
Rzeczywistość w jej przyblakłym kolorze, obuta w szarość i czerń.. Pełna brudu i
zakłamania. To słowo tkwiło w mojej świadomości przez całą projekcję. Brud. Film o
brudnym człowieku. Film o brudzie tkwiącym w każdym. Brudzie, który każdy musi w sobie
nazwać i zmierzyć z jego istnieniem. W przejaskrawieniu i dobitnie, momentami
przerażającym metodami Field próbuje nas otworzyć na siebie. Próbuje otworzyć furtkę
piekiełka, naszego własnego piekiełka, któremu na imię po prostu Życie.
PS. Kate, kocham cię nawet brudną ;)