Jestem po pierwszym odcinku (jako osoba gustująca w dramatach obyczajowych) : nic nowego, zero napięcia, mało autentyczne. Ale może komuś się spodoba. Szkoda Laury Linney.
Tak. To już czwarta mini seria opowiadająca dalszy ciąg tej samej historii. Laura grała we wszystkich, od samego początku. :)
To teraz już wiem skąd ten infantylizm stylu, pozy i dialogów, to widocznie chęć podtrzymania tego samego tonu jak w poprzednich sezonach.
Również tak to odebrałam. W sumie ogląda się to niczym melodramat z lat 90.
Dla mnie jest Paul Gross = oglądam. Wiadomka, o wiele bardziej lubię go choćby w "Slings & Arrows".
Ten serial traktuję jako nieskomplikowaną rozrywkę po długim dniu, o której pewnie szybko zapomnę, ale nie irytuje mnie jakoś straszliwie w trakcie seansu. Ot, jest tym co sugerował zwiastun, w moim odczuciu oczywiście. (:
Mnie wciągnął ten serial :) dzisiaj zacząłem oglądać i dzisiaj skończyłem... :)